Colorado Ballet otwiera sezon 2013-14 „Giselle”

Ellie Caulkins Opera House, Denver, CO
5 października 2013




taniec w szkole domowej

Jane Elliot.



W pogodną październikową noc w Denver Colorado Ballet otworzyło sezon 2013-14 kwintesencją romantycznego baletu Giselle . Hojna rzesza zagorzałych mecenasów baletu wypełniła operę Ellie Caulkins na sobotni wieczorny występ.

Oryginalnie opracowany choreograficznie dla Baletu Opery Paryskiej w 1841 roku, jest baletem o ogromnym znaczeniu historycznym i łączy ze sobą wiele elementów tradycji baletowych - nieszczęsną historię miłosną, białe tutus, korpus baletu wykonujący ujednolicone ruchy i przełomowe rozrywki, aby podkreślić wirtuozowskie umiejętności tancerzy.

Dla baletomani, Giselle, i inne pełnometrażowe klasyki, wciąż mogą angażować umysł, serce i duszę. Ale dla znacznie szerszej publiczności XXI wieku pojawia się palące pytanie w formie sztuki, która nieustannie walczy o fundusze i sprzedaż biletów - jakie jest znaczenie baletów romantycznych i klasycznych we współczesnym społeczeństwie?



Niezależnie od tego, czy było to zamierzone, czy nie, poprzez prosty akt zamontowania tego wypróbowanego i prawdziwego klasyka, Colorado Ballet otworzyło ten dialog. Sprytna kampania reklamowa firmy - wyeksponowanie tancerzy w scenerii niezwiązanej z tańcem z hasłem „Wyciąga cię z codzienności” - ukazuje innowacyjną stronę firmy. Jak więc wygląda to skrzyżowanie innowacji z hołdem dla historii?

Colorado Ballet podjął to pytanie, prezentując bardzo tradycyjną interpretację Giselle do dość zróżnicowanego tłumu - zróżnicowanie wiekowe i demograficzne było szerokie. Dzięki kostiumom i planom z American Ballet Theatre przedstawienie było atrakcyjne wizualnie. Historia potoczyła się dobrze, a tancerze wyglądali na wygodnych i pewnych siebie w klasycznym królestwie.

Wcielając się w tytułową rolę, drobna Sharon Wehner naprawdę uchwyciła kuszącą niewinność swojej postaci w Akcie I. Coy, ale ciekawa, że ​​ma żywy, młodzieńczy charakter w swoich chłopskich tańcach. Jej Albrecht, tańczony przez Wiaczesława Buchkowskiego, pasował do jej młodzieńczego entuzjazmu.




Sophie Simmons wartość netto

Jednak chociaż była czarująca jako zakochana wieśniaczka, szalonej sceny Wehnera brakowało. Tęskniło się za większym szaleństwem i desperacją. Jej nieśmiałe zachowanie było na równi, ale jej szaleństwo wywołane miłością było zbyt kontrolowane.

Wehner pokazał wdzięk i kontrolę w słynnym białym akcie baletu. Podobnie jak Maria Mosina jako Myrtha, której balony w jej pracach grande allegro były imponujące - kilka niedociągnięć Mosiny tkwiło w jej spojrzeniu, gdzie często skupiała się na widowni z dusznym wyrazem, który kolidował z jej złą osobowością. Podczas gdy Wehner i Buchkovsky byli stałymi partnerami w Akcie I, napotkali pewne trudności w swoim pas de deux w Akcie II. Obie mają oszałamiającą linię i elegancję, ale podczas tańca w sekwencjach par, żadna nie wydawała się tak pewna siebie.

Prawdziwymi gwiazdami aktu II byli członkowie corps de ballet, świty Willisa skazanej na wieczne cierpienia z powodu złamanych serc. Szukają zemsty na każdym człowieku, który wkroczy do ich królestwa, zmuszając skazanego do tańca na śmierć. Taki był los Hilariana (Christopher Ellis) i miał nim być Albrecht (Buchkovskiy), ale Giselle (Wehner) przechwytuje mściwy pościg duchów.

Zespół prowadzony przez Monyę (Asuka Saski) i Zulmę (Shelby Dryer), dwie bardzo utalentowane tancerki, był oszałamiający - szczególnie dotyczyło to słynnej sekwencji chugs arabeski. Orkiestra i główny dyrygent Adam Flatt również zasługują na czubek kapelusza, ponieważ muzyka została świetnie zagrana i potęgowała dramaturgię baletu.

Wieczór udowodnił, że wielka klasyka wciąż budzi emocje i rezonuje ze współczesną publicznością. Gdy tylko zasłony zasunęły się, publiczność wstała, by wyrazić uznanie dla występu i artystów.


słodkie sabo

Może jak balet Giselle nie oferuje komentarza na temat nowoczesnego społeczeństwa. Zapewnia jednak ucieczkę od codzienności, która jest istotnym elementem sztuki. Wielkie klasyki dają widzom możliwość przekroczenia przeciwności i przyziemności, która może przytłoczyć ludzi. Dodatkowo, gdy nowi artyści przyjmują te kultowe role, tchną w nich nowe życie, kontynuując w ten sposób ewolucję formy sztuki. Mamy nadzieję, że w miarę tworzenia nowych dzieł „stare” pozostaną.

Zdjęcie: Maria Mosina in Giselle. Zdjęcie: Rosalie O’Connor Photography.

polecany dla Ciebie

Popularne Wiadomości