Momix’s „Botanica”

Ferst Center for the Arts w Georgia Tech, Atlanta, GA
02 lutego 2013



Chelsea Thomas.



Choć wizualnie oszałamiający i pełen możliwości, odkryłem, że Momix Botanika było niestety niewiele więcej, podczas jednonocnego występu w Ferst Center for the Arts. Pomimo kreatywnego wykorzystania rekwizytów i wspaniałej integracji kolorów i światła, Botanika bawi, ale brakuje mu głębi.


wysokość mingus lucien reedus

Momix, firma „tancerzy-iluzjonistów” założona w 1980 roku przez dyrektora artystycznego Mosesa Pendletona, znana jest ze swoich pomysłowych setów i integracji multimediów. Pendleton, choreograf nadal wyraźnie inspirowany swoimi doświadczeniami jako założyciel firmy Pilobolus, wymyślił, wyreżyserował i po raz pierwszy zaprezentował Botanika kilka lat temu do mieszanych recenzji.

Wyraźnie nie zwracając uwagi na negatywny lub krytyczny charakter pierwszych doniesień, które często stwierdzały, że serial jest „niespokojny”, Botanika od tamtej pory niewiele się zmieniło. 90-minutowa produkcja jest częściowo tańcem cyrkowym, a częściowo tańcem (przypomina jedną z cięższych produkcji tanecznych Cirque de Soleil) i jest podróżą przez cztery pory roku na Ziemi.



Składa się z co najmniej 20 sekcji wyświetlanych obrazów i rekwizytów, Botanika bardziej dotyczy ładnego obrazu niż treści lub tańca. Tematycznie płytki i skaczący w centrum uwagi, jesteś bardziej pochłonięty tym, „jak” iluzje i kształty są tworzone, niż „dlaczego”. To jest wciągające i imponujące w pierwszej połowie, ale staje się bardziej przyziemne i przewidywalne w miarę kontynuacji serialu.

Jedną z sekcji, w której jest to doskonale pokazane, jest miejsce, w którym tancerze nagle łączą się w pary, by zachowywać się jak centaury. Ta scena jest dziwna i niezręczna. Jeden tancerz pozostaje wyprostowany, podczas gdy jego partner pochyla się w bok i owija ramiona wokół talii partnera - tworząc iluzję osoby z czterema końskimi nogami.


pomiary melisy roxburgh

Momix

Momix wykonuje „Botanica”. Zdjęcie Max Pucciariello, dzięki uprzejmości Momix and Ferst Center for the Arts.



Podczas gdy tancerze z przodu tańczą z potężnym akcentem na scenie, ich partnerzy próbują się utrzymać i podskoczyć w czasie. Niejasny wątek między kroczącymi na scenie centaurami zdaje się nawiązywać do samców i samic ze stada, którzy wybierają swoich partnerów. Pomysł jest co prawda oryginalny (na pewno była to moja pierwsza produkcja taneczna z centaurami), ale pytanie, jakie pozostało po zabawie i grach, brzmi: „Co to ma wspólnego z czterema pór roku na Ziemi?” A może jeszcze lepiej - „Czy to w ogóle taniec, czy tylko abstrakcyjna wersja teatru fizycznego?”

Wciąż jest wiele sekcji, w których różne „fajne” i „przypadkowe” pomysły pięknie się łączą. Scena początkowa jest jednym z takich przykładów. W tej winietce białe zwoje materiału kłębią się na słabo oświetlonej scenie, gdy tancerze stają pod nimi i wciskają w nie twarze lub dłonie, tworząc formy na czystym płótnie. Obraz, osadzony w okresie zimowym, sugeruje, że życie odpływa i płynie pod grubą warstwą śniegu lub, w bardziej dogłębnej analizie psychologicznej, ludzkość walczącą z trudami natury.

W innej scenie lubię oglądać kobietę wirującą w okrągłym urządzeniu z koralików. Hipnotyzująca i nieco hipnotyczna, kręci się najpierw w jednym miejscu na ziemi, a potem po scenie, podskakując i rzucając koralikami struny w górę iw dół falami.


Amerykanin w przesłuchaniach w Paryżu

Jednym z początkowo intrygujących momentów pokazu jest moment, w którym tancerz jedzie na szkielecie triceratopsa - coś, czego nie widać na co dzień! W kontekście serialu myślę, że dinozaur reprezentuje sposób, w jaki natura poruszała się w procesie ewolucji na przestrzeni dziejów. Jednak gdy tylko ten rekwizyt i jego możliwe znaczenia zaczynają się rozwijać, szkielet zabija swojego jeźdźca i opuszcza scenę. Jakże niezmiernie rozczarowujące, kiedy można rozszerzyć o wiele więcej!

Wśród pozostałych zgrabnych i efektownych graficznie obrazów w spektaklu znajduje się sekcja świecących w ciemności, bezcielesnych kończyn, które zebrane i połączone razem tworzą w ciemności kształty kwitnących nagietków, wystawiających swoje niewinne twarze i nogi z dużych puszyste pomarańczowe spódniczki scena, w której tancerce w bieli towarzyszą światła stroboskopowe, które tworzą błyskawice oświetlające tylny ekran żółte upierzone wachlarze używane do tworzenia słoneczników oraz samotny tancerz, który przechyla gigantycznego, prawie 30-metrowego ogon tam iz powrotem z różnymi projekcjami na dźwięk fal oceanu uderzających o brzeg.

Wszystkie te krótkie sceny kończą się finalną, opartą na rekwizytach winietą jesiennego spotkania. Korzystając z gałęzi drzew nakrapianych złotymi liśćmi, tancerze pochylają się i splatają nawzajem. Ale ostatecznie to tylko ładny obrazek.

W pewnym sensie i dla niektórych widzów ładne zdjęcia prezentowane przez Momix w Botanika prawdopodobnie są atrakcyjne, a nawet ładne. Ale dla tych entuzjastów sztuki, którzy chcą tańczyć, aby pozostawić coś trwałego, coś więcej niż kolorowy i żywy obraz, brakuje spektaklu.

Być może największym rozczarowaniem jest to, że po 90-minutowym występie widzowie wciąż nie mają pojęcia, co naprawdę potrafią ci tancerze. Choć wyraźnie silni, technicznie biegli w studiach rekwizytów i pracy z partnerami, ich indywidualne mocne strony w czystym ruchu są nadal całkowitą tajemnicą.

Zdjęcie (u góry): Momix wykonuje „Botanica”. Zdjęcie dzięki uprzejmości Momix and Ferst Center for the Arts.

polecany dla Ciebie

Popularne Wiadomości