Lady Bos Productions ”„…. Tak właśnie powiedziała ”II: taneczne historie mogą wystarczyć

Nailah Randall Bellinger „Chaired Memories”. Zdjęcie: Olivia Moon Photography.

Boston University Dance Theatre, Boston, MA.
30 marca 2019 roku.



Kristin Wagner, dyrektor kreatywny Lady Bos Productions , otworzył druga rata jej programu, „…. Tak właśnie powiedziała”, z przekonywującym wprowadzeniem. „Czuję się trochę nieswojo, biorąc pod uwagę, jak dużo pracy z„ tematem ”kobiecych problemów jest obecnie wykonywanych, ponieważ kobiety nie są tematem… my jesteśmy ludźmi” - zapewniła. To było zniuansowane stwierdzenie, ale publiczność wydawała się w pełni naśladować - klaskała i wiwatowała.



„Uncaged” Reina Gold. Zdjęcie: Olivia Moon Photography.


Jordan Lane cena wartość netto

„To nie jest sztuka sprawiedliwości społecznej” - kontynuowała - „jest to raczej przestrzeń, w której różne identyfikujące się z kobietami artystki mają przestrzeń do zaprezentowania swoich prac, podczas gdy jest to tak często obfite dla prac innych płci”. Kilku słuchaczy zaśmiało się z tego eufemistycznego sformułowania. Przedstawienie pozostało wierne temu etosowi, jako zbiór prac artystów identyfikujących się z kobietami - tych, którzy z pasją i twórczą łatwością opowiadali swoje historie lub po prostu prezentowali swoje artystyczne zainteresowania. Wszystkie prace miały wyjątkową estetykę i znaczenie (lub możliwość interpretacji znaczenia). Następujące prace wydały mi się najbardziej zapadające w pamięć, jako widzowi.

Wenus i Mars zajął trzecie miejsce w pierwszym akcie, w duecie z choreografią Andrew Genovy i tańcem Genova i Rochele Charlery. To, co rzuciło mi się w oczy jako pierwsze, to estetyka mieszania się kolorów w elementach projektu. Na przykład kostiumy były czarno-niebieskie, a tło było oświetlone na pomarańczowo. Podobnie jak dobrze skonstruowany eksperymentalny obraz współczesnej sztuki z połączonymi wszystkimi różnymi odcieniami, miał szeroką paletę, która w jakiś sposób zadziałało . Wszystkie kolory miały jednak wspólną cechę, w jaskrawej żywości.



Ruch był również dość żywiołowy i pełen różnych elementów. Szczególnie efektowny moment w ruchu polegał na stosunkowo prostym obrocie w kole, z rękami uniesionymi, jakby w chwale. Następnie tańcząca para zeszła ze sceny i pozwoliła jednej ręce poruszać się naturalnie, pozwalając jej robić to, co by zrobiła. Chwile wolniejszej akcji dodawały intrygującego kontrastu i zmian - na przykład Charlery powoli unosił spódnicę wyżej na nogę. Elementem opadającym i wznoszącym był również wyraźny ruch, który miał ugruntowanie klasycznego tańca nowoczesnego, równoważące kontrolowaną siłę nośną. W sumie, nawet przy takiej złożoności, Wenus i Mars miał proste fajne. Był szczęśliwy, że był tym, czym był, i cudownie było to przeżyć.

Trzeci w drugim akcie był medytacja maniakalna , tańczona i choreografowana przez Jennę Pollack - efektowna wizualnie i pobudzająca umysłowo, niezapomniana bryła sztuki tanecznej. W ciemności Pollack był ledwo widoczny, gdy szedł, a potem się ruszał. Potem pojawiło się za nią światło, bardziej widoczne, ale wciąż tajemniczo ledwo dostrzegalne. Poruszała się z prostą gracją, oferując wirtuozerię nie złożoną pracę nóg, ale połączenie i przepływ w jej własnym ciele.

Utrzymanie prostego ruchu wydawało się mądrym wyborem pod względem choreograficznym, podobnie jak wiele mogło zostać utracone w ciemnym świetle. Uderzyło mnie, że był to jeden z tych momentów, kiedy eksperymentalni artyści w przystępny i przyjemny sposób potrafią rzucić wyzwanie tradycyjnym normom i wartościom sztuki. Sposób, w jaki światło podkreślało jej fizyczne zarysy, nie pozwalając nam widzieć dużo więcej, był fascynujący w sposób, którego słowa nie są w stanie uchwycić.



Po pewnym czasie poruszania się w tym świetle okazało się, że ciągnie coś innego. Następnie światło zmieniło kolor, gdy jej ruch stał się bardziej złożony, ponieważ stał się również bardziej widoczny w tym świetle. Ta sekcja, ale tak naprawdę wszystkie sekcje, być może mogła zostać skrócona i przekazać tę samą ideę. Jednak ich długość prawdopodobnie pomogła stworzyć zmysł medytacyjny, jak wydawał się nawiązywać tytuł.

Następną zmianą było to, że światła zaczęły zmieniać kolory, a muzyka (Peace and Pilgrim) pulsowała bardziej. Wraz z migotaniem muzyki migotały również światła. Nawet gdy akcja wydawała się wzrastać w ten sposób, wszystkie światła na scenie wkrótce zgasły, a praca została ukończona. To była dwoistość, przeciwieństwo. Stał obok potężnej, proroczej dwoistości w całym dziele, która przenika sztukę - i życie - to między światłem a ciemnością. W stosunkowo krótkim dziele sztuki tanecznej Pollack drażnił się z pytaniami, nad którymi można było bez końca się zastanawiać - i zrobił to z wizualną intrygą i przebiegłością.

„Chinoiserie” autorstwa Jennifer Lin. Zdjęcie: Olivia Moon Photography.

Zakończenie programu było Seria chińska , zbiór trzech różnych utworów tanecznych i jeden film, opowiadający historie o doświadczeniach azjatycko-amerykańskich i oddający im hołd. I.J. Chan rozpoczęła pracę od solówki do własnej narracji, poetyckiego dzielenia się wspomnieniami dorastającymi w rodzinnej chińskiej restauracji. W miarę budowania się szczegółów narracji, mentalny obraz stawał się wyraźniejszy dla publiczności, podobnie jak poziom intensywności i wirtuozerii w jej ruchu. Wydawało się to ładną konstrukcją, dzięki której jej pełniejsze możliwości były bardziej znaczące w przeciwieństwie do czegoś bardziej delikatnego i łagodnego.

Jej ruch był również pomysłowy i pozornie wierny samej sobie jako poruszającej. W pewnym momencie podskoczyła, unosząc jedno kolano, a potem drugie, odcinając jedną nogę za siebie, aby wymusić zwrot, gdy wylądowała. Kiedy opadła na podłogę, złagodniała, wspierając ją, ale także użyła dostarczonej przez nią mocy, aby podnieść ją z powrotem do góry. Zróżnicowane tempa, poziomy i miejsca w przestrzeni zgodne z dwoistością w temacie - słodko-gorzkim uczuciem wydawało się, że jest smutna, że ​​jej rodzice musieli sprzedać restaurację, ale zadowolona i wdzięczna, że ​​mają te formujące wspomnienia. Jej kostium, czerwono-niebieski w stylu chińskiego tradycyjnego stroju, również odpowiadał tej dwoistości.

Inna tancerka, Flora Hyoin Kim, dołączyła do niej, aby rozpocząć niezapomniany duet. Poruszając się, tworzyli cienie na zwykłym białym tle, z którego nie mogłem oderwać wzroku. Poruszali się tam iz powrotem po przestrzeni scenicznej, poruszając się z zachwytem i tęsknotą. Skończyli wpadając w kształt „x” na ziemi, oznaczając znalezienie ostatecznego odpoczynku od tych wszystkich poszukiwań i tęsknot. Wyszli i zagrał film z narracją (autorstwa Jennifer Lin), który z mocą opowiadał o przyjeździe do USA z Chin (i początkach życia w tym pierwszym).

Wideo ucichło i Kim weszła ponownie, ubrana w białą sukienkę i lekki czarny szal.

Czasami przesuwała swój szal jako rekwizyt, a innym razem owinęła go wokół siebie.

Tańcząc z elegancką prostotą, ale i intensywnością, badała możliwości poruszania się w przestrzeni. Pod koniec rozwinęło się krążenie, przynosząc przyjemną harmonię porządku. Skończyła się obecnością siły, ale plastyczności, a ja mogłem się tylko uśmiechnąć. To była jej historia w tańcu. Wszyscy dumnie identyfikujący się z kobietami artyści w Lady Bos Productions ” „… .. tak właśnie powiedziała” podzielili się swoimi historiami i te historie wystarczyły. Sztuka wyrażania siebie i sensowne opowiadanie historii może być więcej niż wystarczająco.

Autor: Kathryn Boland z Taniec informuje.

polecany dla Ciebie

Popularne Wiadomości