Mnóstwo duetów na Boston Contemporary Dance Festival

ELSCO Dance ELSCO Dance „Zamknij”. Zdjęcie: Mikey West.

Teatr Huntington Avenue, Boston, Massachusetts.
11 sierpnia 2018 r.



Forma duetu może sprawić, że sztuka przemówi do jednego z najbardziej wrodzonych ludzkich doświadczeń: dwojga ludzi współdziałających w czasie i przestrzeni. Festiwal Tańca Współczesnego w Bostonie, którego gospodarzem jest Urbanity Dance, miał wiele godnych uwagi dzieł o różnej liczbie tancerzy podczas swojego pokazu o godzinie 20:00. Najbardziej uderzająca była jednak sama liczba i różnorodność stylistyczna duetów. To było fascynujące i odświeżające, biorąc pod uwagę ogólne trendy w tańcu współczesnym.



Trzeci w składzie tego wieczoru był Robert Mark Dance wpleciony cień , choreografia Roberta Marka Burke'a, współczesny duet baletowy, uderzający zarówno techniczną śmiałością, jak i atmosferyczną dzikością. Tancerka Monica Gonzalez zaczęła pozować, rozświetlona na środku sceny, sięgając aspiracyjnie. Zaczęło się partytura klasycznego śpiewu chóralnego, przynosząc poczucie obecności siły wyższej. Zaczęła się poruszać, rozkazując, ale z wyrazem niepokoju.

Robert Mark Dance in

Robert Mark Dance w „przeplatanym cieniu”. Zdjęcie: Mikey West.

Wkrótce zaświeciły się światła i dołączył do niej jej partner Jared McAboy. Światła ustawiły się pod takim kątem, że tancerze tworzyli cienie podczas tańca - stąd tytuł wpleciony cień. Intensywność ruchu, muzyki i oświetlenia dodawały czerwono-złote kostiumy. Tańczyli razem w magnetycznym związku - czasami w niekontrolowany sposób przyciągnięci do siebie, innym razem odpychani.




Wzrost Katie Osborne

Zdarzały się momenty pozornego poddania się, takie jak wtopienie Gonzaleza w McAboya lub poruszanie się w znacznie niższej przestrzeni. Wtedy wzniosłaby się wyżej lub odsunęła się od niego. Pomysłowa fraza, zapoczątkowana wspólną artykulacją, dopasowała się do uderzającej dynamiki muzycznej. Był to balanchinowski posmak celowej asymetrii dający dramatyczny efekt i zwiększoną wirtuozerię. Uderzającym zwrotem był fouttée zamieniający się w skok, który przeszedł na podłogę (przez deskę).

Mark Burke niczego nie ukrywał, podobnie jak jego tancerze. Na koniec Gonzalez przez długi czas tańczył pod McAboyem, pozornie poddając się. W epoce „#metoo”, „#timesup” wydawało się to trochę głuche na tle towarzyskim. Jednak na szczęście McAboy wyszedł, a Gonzalez wstał, by zakończyć utwór tak, jak zaczęła - pozując w centrum uwagi. Ten wybór stworzył potężną strukturę „pełnego koła”.

Zanim nadeszła przerwa Policzek przy policzku , choreografia Jaclyn Walsh we współpracy z Brandonem Koepsellem. To była wariacja tańca współczesnego na gładkim, klasycznym miękkim bucie. Praca niejako jednocześnie ucieleśniała uprzejmość i dziwactwo. Zabrzmiała wersja piosenki Freda Astaire'a, z odrobiną tego klasycznego sprzężenia zwrotnego w dźwięku - raczej atmosferyczna niż brzydka.



Tancerze Walsh i Koepsell wykonali klasyczną miękką stopę z nowoczesnymi akcentami, w tym zgiętymi stopami, inwersjami i pomysłowymi podnośnikami. Na przykład w pewnym momencie Koepsell odwrócił Walsha twarzą do niego, gdy ta wygięła się w tył. Po delikatnej pracy nóg podniósł ją, aby następnie obrócić ją poziomo wokół jego pleców. W jakiś sposób takie stylistyczne zmiany nie były drażniące, ale były jedwabiście gładkie.

Jaclyn Walsh i Brandon Koepsell

Jaclyn Walsh i Brandon Koepsell „Cheek to Cheek”. Zdjęcie: Mikey West.

Kostiumy były w stylu lat 50-tych casualowych - bufiasta niebieska sukienka w kropki dla Walsha i spodnie z koszuli z kołnierzykiem dla Koepsell.

Wydawało się, że cudownie kadrowały i pasowały do ​​ich ruchu. Energia i precyzja linii zastąpiła wysokość przedłużeń. Czystość linii w użytkowaniu przestrzeni scenicznej, która wiła się na zakrętach i schodach dookoła sceny, była równie precyzyjna - precyzyjna, bez uczucia sztywności czy przesadnej formalności.

Wszystko wydawało się tak naturalne jak oddychanie. Czułem się, jakbym oddychał razem z tą parą, z tą łatwością, na którą patrzyłem. Nie było jawnego romantyzmu, ale bliski związek tancerzy jako ludzi, którzy troszczyli się o siebie - i rozumieli się nawzajem - był jasny. Kiedy skończyli utwór i zgasły światła, publiczność wybuchła ochrypłym aplauzem. Zasłużony, pomyślałem.

Zaraz po przerwie odbył się ELSCO Dance’s Blisko , w choreografii Jeffreya Gugliottiego i Ellenore Scott i tańczona przez Gugliottiego i Amelię Lowe. Przyniosło to wyraźne przesunięcie tonalne w stosunku do poprzedniego utworu. Błyskawica (od Chrisa Fourniera) stworzyła odcienie zmierzchu, a kostiumy były czarne. Podobny do wpleciony cień, jednak z ruchem dość odmiennym stylistycznie, cienie przyniosły wizualną intrygę.

Okładziny, prosta (ale wyraźna) praca nóg i poziomy w przestrzeni - zamiast wirtuozerii - przyniosły intrygę. W partnerstwie, prostowaniu i zginaniu kolan nadano kształt i niuans. Fascynująca sekcja, w której jedna tancerka jest skierowana do przodu, a druga do tyłu. Czułem wyraźne linie energetyczne w przestrzeni. Ten motyw skierowany do przodu i do tyłu powracał tu i ówdzie, na przykład gdy Lowe spadał do przodu (ale w górę sceny) w Gugliottiego (twarzą w dół).

Następnie podniosła się, by skończyć twarzą do przodu, obracając się w przestrzeni za sprawą własnego napędu i napędu Gugliottiego. Poczucie wzajemnego wspierania się, a jednocześnie podążania własną ścieżką, było wyraźne. Temat ten dotarł do końca - dwie stojące, oświetlone punktowo sceny centralne, obejmujące, ale też sięgające w górę. Obraz i jego znaczenie były naprawdę rezonujące.

Hollis Bartlett i Natalie Trogdon

Hollis Bartlett i Natalie Trogdon „transmutują”. Zdjęcie: Mikey West.

Przedostatni w nocy był transmutowanie , choreografia i wykonanie Hollis Bartlett i Natalie Trogdon. Szczególnie intrygująca w tej pracy, jako duecie, była ich jedność bez nawiązywania kontaktu (wzrokowego lub fizycznego), a nawet zbliżania się tak blisko siebie w przestrzeni. Praca była też dość estetyczna, w najprawdziwszym i najprostszym sensie, bez żadnych sztuczek i błyskotliwości. Jedyną partyturą był ich oddech i odgłosy stóp na scenie. Kostiumy były czyste, jednolite, szaroniebieskie. Oświetlenie było niebieskoszare, z żółtym odcieniem dla jasności.

Para rozpoczęła pracę od zgodnych wzorców pracy nóg, rytmów ich kroków w doskonałej synchronizacji. Jedna noga przeszłaby do tyłu, aby wyciąć drugą nogę i skierować ją do przodu - pauza i pochylanie się z nieuniknionych praw fizycznych pomagających stworzyć rytm. Przypomniało mi się coś o tańcu współczesnym, który naprawdę mnie fascynuje i sprawia mi przyjemność - częste badanie tego, jak używać praw fizyki na swoją korzyść, a nie przeciwstawiać się im.

Nieco później drżenie i wokalizacje wprowadziły w miejsce przyjemną zmianę stylistyczną. Coś w tym było niesamowicie zabawne, a publiczność zachichotała. W innej sekcji wprowadzili kolejną zmianę przez długą przerwę. Potem nastąpiły krótsze przerwy po pracy frazowej - gdy stali twarzą do góry, powoli odwijając torsy, by stanąć z powrotem za sceną.

Powtarzanie tej wyraźnej struktury, wraz z powtarzaniem i klarownością podczas całej pracy, sprawiało wrażenie medytacji. Utwór pokazał, jak nieobliczalne są sposoby wspólnego tańca w parze - wystarczy wyobraźnia i odwaga. Dzięki kilku pomysłowym, odważnym duetom w przedstawieniu wieczorny pokaz Boston Contemporary Dance Festival udowodnił, że jest to głośne i wyraźne.

Autor: Kathryn Boland z Taniec informuje.


wiek Nathana Willetta

polecany dla Ciebie

Popularne Wiadomości