Nasz naród z pewnością ma swoje złożone, lepkie problemy, ale obiecuje, że stworzy coś z twoich marzeń, bez względu na to, kim jesteś. Rasizm, seksizm i wiele innych „izmów” niestety często utrudnia niektórym ludziom tę drogę niż innym, ale w zasadzie taki jest potencjał, jaki posiada nasz naród. Dzięki silnemu duchowi innowacji i nieustannej determinacji jesteśmy również w czołówce większości branż.
W rezultacie ludzie od wieków przyjeżdżają do Stanów Zjednoczonych z obietnicą lepszego życia. Pomijając politykę, jest to niezaprzeczalnie duża część naszego obecnego dyskursu narodowego. Ujawnienie tych, którzy stoją na czele tej kwestii, pozwala na bardziej świadome stanowiska i mądrzejsze podejmowanie decyzji.Dance Informarozmawiał z trzema tancerzami, którzy wyemigrowali do USA, aby dowiedzieć się więcej o ich doświadczeniach.
wzrost Mario Barrett
Ursula Verduzco dorastała tańcząc w Meksyku, ciesząc się wieloma meksykańskimi rytuałami obejmującymi taniec i ruch. Jej rodzinne miasto Meksyk jest bardziej kosmopolityczne i mniej tradycyjne niż wiele innych części kraju - wyjaśnia. Niemniej jednak mówi: „Jedzenie, związek z podróżami i przyrodą - noszę je ze sobą, dokądkolwiek idę”. Verduzco wyemigrował do USA w 1997 roku, osiadł w Nowym Jorku z nadzieją na karierę taneczną.
Nie była to łatwa droga - od posiadania wystarczającej ilości pieniędzy na jedzenie i płacenie czynszu, do przystosowywania się do różnic kulturowych, do czasami uczenia się na własnej skórze. „Ktoś powiedział mi, że naprawdę potrzebuję płaszcza zimowego na zimę w Nowym Jorku. Naprawdę nie miałem pojęcia ”- wspomina Verduzco. Wymienia również legalność jako wyzwanie. W sytuacjach takich jak ona często występują problemy z wizami i innymi sprawami imigracyjnymi. Dodajmy do tego wyzwania każdego zapracowanego tancerza, który po prostu próbuje „zrobić to”.
W obliczu wszystkich tych wyzwań Verduzco wydaje się przepełniać wdzięczność za wsparcie, które jej otaczali - od miłego znajomego oferującego jej obiad z indyka na Święto Dziękczynienia, po konsekwentne wsparcie jej ówczesnego chłopaka, obecnie męża. „Chcę przekazać to wsparcie” - zapewnia. „Gdybyśmy wszyscy to poczuli, moglibyśmy się tam dostać”. Dla niej to także pasja. To siła napędzająca trudności, popychająca Cię do „udowodnienia sobie tego, co naprawdę chcesz zrobić” - uważa Verduzco.
Soumaya MaRose, Arabka pochodzenia marokańskiego, wyemigrowała z Belgii. Przyjechała tu z mężem, który przyjeżdżał do pracy do USA. Zdecydowała się osiedlić w Bostonie ze względu na potencjał współpracy artystycznej, który dostrzegła w tym mieście. MaRose potwierdza, że jej wykształcenie geograficzne mówi o tym, co robi, że stara się być pomostem między kulturami. Zawsze chciała tańczyć, ale w związku z tym stanęła przed kulturowymi wyzwaniami. Musiała uważać na publiczny wizerunek, na przykład na presję, by nie udostępniać filmów, na których tańczy.
ki hong lee wartość netto
MaRose podzieliła się mocnym oświadczeniem w mediach społecznościowych, twierdząc, że zwykle nie promuje określonej ideologii ani poglądów społeczno-politycznych - ale po pierwsze, „zrobiłaby wyjątek”. MaRose wyjaśnia, że wybrała kierunek artystki tańca lub „shataha ”pomimo trudności w jej kulturze.
„Ale zaryzykowałam” - wyjaśnia. 'Dlaczego? Ponieważ dorastając w Belgii, dyskryminacja Marokańczyków jest prawdziwa. Problemy z tożsamością są prawdziwe, a konflikt między pokoleniami jest prawdziwy. Getto jest prawdziwe, a szansa na odniesienie sukcesu bez utraty części ciebie jest więcej niż rzeczywista ”. Następnie w Ameryce tańczy, aby „utrzymać przy życiu arabską kobietę. Musiałem ją trochę zostawić” - wyjaśnia.
Tańce MaRose ”Raqs Sharqi ”, który wyjaśnia, różni się od „tańca brzucha”, który jej zdaniem jest raczej zamerykanizowany. Następnie opisuje wyzwania związane z techniką w amerykańskim treningu, takie jak korekta, aby zapewnić bardziej baletową jakość niż ta, z którą tańczyła w swojej rodzinnej Belgii. MaRose nie dyskredytuje żadnej formy ani stylu tańca, ale raczej stara się zachować tradycję klasycznego tańca bliskowschodniego - tak więc, jako pomost, którym pragnie być, pozostanie czysta kraina do eksploracji po drugiej stronie.
Chce też naprawdę powiedzieć i zrobić coś znaczącego ze swoją sztuką. Dla niej wiele z tych ostatnich dzieli się swoim światłem i inspiruje innych do tego samego. „Wszyscy mamy w sobie słońce” - mówi MaRose. „Niech świeci razem i przyniesie światło”. W tym celu pracuje również nad książką, w której opowiada o swojej historii arabskiej kobiety tańczącej w USA i Belgii.
Ayako Takahashi po raz pierwszy przyjechała do Stanów Zjednoczonych z Japonii siedem lat temu, głównie zatrzymując się tutaj, przez jakiś czas w Izraelu, a potem w Japonii. Wybrała Nowy Jork, nawet nie mając zamiaru wylądować w USA. Jej główną siłą przewodnią przy tym wyborze było to, że chciała mieszkać gdzieś, gdzie mogłaby tańczyć. To jej szczery głos, wyjaśnia, który „wplątuje się” w wiele innych kwestii - finansowych, osobistych emocji, pragnienia sławy.
lynn smith bio
Podobnie jak Verduzco, wspomina o kwestiach prawnych - radzenie sobie z jej statusem wizowym może być „utrapieniem” - mówi. Wiza nie jest czymś, co mogłaby łatwo dostać, a potem została zrobiona, ale czymś, nad czym wielokrotnie pracowała z rządem USA. Podczas pobytu w USA miała zmiany w szkole wyższej i poza nią, co z pewnością skomplikowało jej status wizowy. Jednak nadal tańczyła i tworzyła sztukę.
Napotkała również wyzwania związane z różnicami kulturowymi podczas treningu tańca i prób, na przykład w postrzeganiu autentyczności jej ekspresji emocjonalnej. Zamiast pozwolić, aby te trudności ją powstrzymały, zachowała pozytywne nastawienie i upierała się. Uważa, że jest oczywiste, że żyjemy w naszej własnej prawdzie, jeśli możemy „budzić się z nadzieją każdego ranka i śmiać się każdego dnia”.
Takahashi opisuje, jak to, co było dla niej większym wyzwaniem niż te aspekty, to znalezienie poczucia wspólnoty i domu. Ani w Japonii, ani w Ameryce nie czuje się „w środku”. Czuje, że ludzie identyfikują ją jako imigrantkę w USA, a nie jako prawdziwą Japonkę w Japonii. „Nie stresuje mnie to” - mówi. Raczej, podobnie jak w przypadku wielu wyzwań, przed którymi staje, jak wierzba pozostaje zakorzeniona, ale płynie i jest elastyczna.
Opisuje również, jak z napotkanymi barierami komunikacyjnymi - językowymi, kulturowymi itd. - nauczyła się uważnie dostosowywać się do ruchów innych osób i subtelnych wyrazów fizycznych, być może bardziej niż jej rówieśnicy artystyczni bez doświadczenia życiowego. To cenne narzędzie dla artystów tańca, którzy muszą nie tylko wyrażać swoim ciałem, ale także angażować się w fizyczną ekspresję tych, z którymi tańczą, a także tych, od których się uczą i kierują choreografią.
biografia Doreen Lioy
Takahashi obecnie ponownie tańczy w Nowym Jorku, produkując i tańcząc w swoich własnych pokazach. Verduzco uczy, choreografuje i występuje w Nowym Jorku, a także na Kubie, w Meksyku i innych krajach Ameryki Łacińskiej. MaRose uczy i występuje w miastach takich jak Boston i Nowy Jork oraz współpracuje z różnymi artystami. Ma nadzieję wrócić do Belgii i Maroka, aby poprzez taniec wspierać tamtejsze społeczności arabskie.
Potrzeba wyrażania siebie, dzielenia się swoimi historiami poprzez ruch i oferowania innym daru tańca pomogła im w dotarciu do tych miejsc osiągnięć i wzmocniła ich osobistą stabilność - ponad wszystkimi wysokimi przeszkodami, które musieli pokonać. Mogą służyć jako wzór wytrwałości i pasji dla nas wszystkich i być może pobudzają nasze współczucie. Takich trzech silnych kobiet jest o wiele więcej i wspierajmy je najlepiej, jak potrafimy. W rezultacie nasza sztuka i nasz świat mogą być trochę jaśniejsze i trochę silniejsze.
Autor: Kathryn Boland z Taniec informuje.